We wrześniu do moich łask wraca
czarna herbata. Działa rozgrzewająco i pobudzająco, więc rzadko piję ją latem,
ale jesień to wymarzona pora, zwłaszcza kiedy wybija słynna five o'clock. Nie
wiem jak dla was, ale dla mnie jesień to zazwyczaj dobry czas.
Czarną herbatę bardzo rzadko piję
samą. Szkoda tak nic nie dosypać, zwłaszcza że jest tyle ciekawych dodatków,
np. imbir i hibiskus. Hibiskus pięknie barwi, więc jest często składnikiem
wszelkich gotowych herbatek typu "owoce leśne", "malinowa",
"dzika róża", itp. Sam w sobie jest dosyć kwaśny, więc trzeba uważać
z dosypywaniem go do herbaty, żeby nie smakowała tak jak sok z cytryny:) Poza
tym rozwija się pod wpływem wody i panoszy się w filiżance. Dlatego drugi
składnik - imbir dosypuję już w formie sproszkowanej. Niech będzie tylko tłem
dla hibiskusa.
Dla mojego podniebienia taki napój to czysta rozkosz. Rozgrzewa i orzeźwia jednocześnie, jest przyjemnie kwaskowaty, mówią też, że hibiskus przedłuża młodość:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz